Rozmowa Chrześcijanina z Ufnym

Chrześcijanin:
Sądzę, że najlepiej zwalczymy senność, która nas ogarnia na tym miejscu, jeśli będziemy rozmawiać na jakiś pożyteczny temat.
Ufny:
Zgadzam się na to z całego serca.
Chrześcijanin:
Od czego więc rozpoczniemy?
Ufny:
Od tego, od czego Bóg rozpoczął z nami. Ale proszę rozpocznij ty.
Święci, gdy senność was morzyć zaczyna
Przyjdźcie się uczyć - to rada jedyna -
Od tych dwóch pielgrzymów, jak wszelkim sposobem
Od śpiączki się bronią - wszak grozi im grobem!
Tą bronią - społeczność jest świętych właściwa,
I nie śpią, choć senność przygniata ich mściwa!
Wówczas Chrześcijanin rozpoczął tymi słowy:
Zadam ci jedno pytanie: Jak się to stało, że zacząłeś po raz pierwszy myśleć tak, jak myślisz obecnie?
Ufny:
Czy ty masz na myśli to, w jaki sposób, po raz pierwszy, zacząłem zastanawiać się nad tym, co jest prawdziwą korzyścią dla mej duszy?
Chrześcijanin:
Tak jest, o tym właśnie myślałem.
Ufny:
Przez długi czas miałem upodobanie w tych rzeczach, które można było oglądać i kupować na naszych targach. Dziś rozumiem to, że gdybym nadal miał jeszcze w tych rzeczach upodobanie, to byłyby mnie one pogrążyły w zniszczeniu i zgubie.
Chrześcijanin:
A co to były za rzeczy?
Ufny:
Wszystkie bogactwa i skarby tego świata. Cieszyły mnie też wielce takie rzeczy jak bijatyki, hulanki, pijatyki, przekleństwa, kłamstwo, nieczyste żądze, znieważanie Dnia Pańskiego i wiele innych rzeczy, które wpływają destrukcyjne na duszę. Aż nareszcie usłyszałem z twoich ust i z ust umiłowanego Wiernego, który za swoją wiarę i za swoje dobre życie został zabity na Targach Próżności - o rzeczach Bożych, a gdy się nad nimi zastanowiłem, to stwierdziłem, że końcem tych rzeczy, w których żyłem, jest śmierć, oraz że dla tych rzeczy przychodzi gniew Boży na synów opornych (Rzym. 6, 21; Efez. 5, 6).
Chrześcijanin:
Czy twoje własne "ja" zostało złamane mocą tej świadomości?
Ufny:
Nie. Początkowo nie chciałem uznać grzechu za zło, ani wiecznego potępienia - jako kary za grzech. Usiłowałem raczej, gdy umysł mój został raz po raz wstrząśnięty Słowem, zamykać oczy na światło stąd płynące.
Chrześcijanin:
Ale jakie były powody, ze się początkowo w ten sposób ustosunkowałeś do oddziaływania Ducha Świętego?
Ufny:
Powody były następujące: Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to Bóg pracował nade mną. Nigdy nie myślałem o tym, by poprzez obudzenie świadomości grzechu, Bóg rozpoczął dzieło nawracania grzesznika. Grzech był wciąż jeszcze bardzo słodki memu ciału i bardzo nie chciało mi się z nim rozstawać. Nie mogłem sobie wyobrazić, w jaki sposób bym się mógł rozstać z moimi starymi kolegami - tak bardzo miła mi była ich obecność i ich czyny. Godziny, w których przychodziła do serca mego świadomość grzechu, były dla mnie takie straszne i tak napawały lękiem moje serce, że nie znosiłem nawet przypominania ich sobie.
Chrześcijanin:
Wynika z tego, że bywały okresy, w których wolny byłeś od tego niepokoju.
Ufny:
Istotnie. Ale potem niepokój serca wracał i czułem się równie źle, ba, nawet gorzej niż poprzednio.
Chrześcijanin:
Ale dlaczego to tak było? Co przywodziło ci na pamięć twoje grzechy?
Ufny:
Wiele rzeczy, na przykład:
  1. Gdy spotkałem na ulicy jakiegoś dobrego człowieka, albo,
  2. Gdy usłyszałem, jak ktoś czytał Biblię, albo
  3. Gdy dostawałem bólu głowy, albo
  4. Gdy mi powiedziano, ze któryś z moich sąsiadów zachorował, albo
  5. Gdy słyszałem bicie dzwonów z okazji pogrzebu, albo
  6. Gdy słyszałem o tym, że sam umrę, albo
  7. Gdy słyszałem, że ktoś nagle umarł,
  8. Ale szczególnie wtedy, gdy myślałem o tym, że będę wkrótce musiał stanąć przed Trybunałem sądu.
Chrześcijanin:
Ale - powiedz proszę - czy łatwo ci było pozbywać się tej świadomości, gdy przychodziła dla któregokolwiek z wymienionych powodów?
Ufny:
Nie, szczególnie ostatnio, gdy świadomość ta przemawiała coraz silniej do mego sumienia. Poza tym, gdy tylko pomyślałem o powrocie do grzechu, stawało się to dla mnie podwójną męczarnią, i to pomimo iż usiłowałem o tym nie myśleć.
Chrześcijanin:
Co robiłeś w takich momentach?
Ufny:
Myślałem wówczas, że koniecznie muszę poprawić moje życie, gdyż w przeciwnym razie zostanę niechybnie potępiony.
Chrześcijanin:
A starałeś się je poprawić?
Ufny:
Tak. W końcu uciekłem nie tylko od mego grzechu, ale nawet i od mego grzesznego towarzystwa. Równocześnie zacząłem oddawać się spełnianiu mych religijnych obowiązków, takich jak modlitwa, czytanie, płacz z powodu grzechu, mówienie prawdy sąsiadom ... Czyniłem to wszystko i mnóstwo innych rzeczy, których wyliczenie tutaj zajęłoby zbyt wiele czasu.
Chrześcijanin:
A czy czułeś się wówczas dobrze?
Ufny:
Na chwilę - tak. Ale po jakimś czasie niepokój mój zaczął dręczyć mnie ponownie, i to pomimo wszystkich zmian, których dokonałem w moim życiu.
Chrześcijanin:
Cóż było powodem tego smutnego stanu, skoro twoje życie tak dalece uległo zmianie?
Ufny:
Powodem tego było kilka rzeczy, ale szczególnie prawda tych słów: "Cała nasza sprawiedliwość jest jak splugawiona szata" (Izaj. 64, 6); "Z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek" (Gal. 2, 16); "Gdy uczynicie wszystko, co wam nakazano, mówcie: Sługami nieużytecznymi jesteśmy" (Łuk. 17, 10). Wiele też innych, tym podobnych słów, zaczęło trafiać do mego serca. Stąd zacząłem rozumować w sposób następujący: Jeśli cała moja sprawiedliwość jest jak splugawiona szata, jeśli przez uczynki zakonu nie bywa usprawiedliwiony żaden człowiek, a także jeśli uczynimy wszystko, a mimo to jesteśmy nieużyteczni, to jest to niczym innym jak tylko szaleństwem, by myśleć o pozyskaniu Nieba poprzez zachowanie przykazań! Myślałem również tak: Jeśliby ktoś zadłużył się w jakimś sklepie na sumę 1.000 zł i tego długu nie uregulował, to pomimo nawet, iż za każdą rzecz następnie kupioną płaciłby skrupulatnie gotówką, kupiec ma prawo zaskarżyć go do sądu, i uzyskać wyrok skazujący dłużnika na więzienie , i to tak długo, dopóki nie zapłaci całkowicie swego długu. [W Anglii istniało w owym czasie prawo karzące więzieniem za niezapłacenie długu (przyp. tłum.)]
Chrześcijanin:
W jaki sposób prawdę tę zastosowałeś do siebie?
Ufny:
No cóż – uświadomiłem sobie, że przez moje grzechy stałem się wielkim dłużnikiem wobec Boga, u którego w księgach wszystko jest dokładnie zapisane, i że moja obecna zmiana życia bynajmniej nie przekreśla tego zapisu. Dlatego zrozumiałem, że pomimo poprawy mego życia w chwili obecnej, muszę koniecznie zastanowić się nad tym, jak uchronić się przed potępieniem, na które naraziłem się przez moje poprzednie przekroczenie Bożego prawa.
Chrześcijanin:
Bardzo trafnie to zrozumiałeś; mów dalej proszę.
Ufny:
Bardzo mnie też – od czasu do czasu, gdy poprawiłem swój żywot – niepokoiło to, że przy bliskim przyjrzeniu się najlepszym nawet moim uczynkom, i w nich dojrzałem grzech, nowy grzech! Tak więc musiałem wreszcie przyznać, że choć poprzednio chlubiłem się z siebie i wykonanych obowiązków, to w istocie popełniłem w trakcie wykonywania któregoś z nich dosyć grzechów, aby się dostać do piekła.
Chrześcijanin:
Co więc wtedy zrobiłeś?
Ufny:
Zrobiłeś! ... Nie wiedziałem co robić, aż wreszcie zwierzyłem się we wszystkim Wiernemu. Znaliśmy się bowiem dobrze. On to dopiero mi wyjaśnił, że jeśli nie stanę się tak sprawiedliwym jak człowiek, który nigdy nie zgrzeszył, to ani moja własna sprawiedliwość, ani też cała sprawiedliwość całego świata, nie mogłyby mnie zbawić.
Chrześcijanin:
Czy odnosiłeś wrażenie, że mówi prawdę?
Ufny:
Gdyby mi to powiedział wtedy, gdy byłem zadowolony z własnej poprawy, nazwałbym go na pewno głupcem. Ale ponieważ stałem się świadomy mej niedoskonałości i spostrzegłem, ile grzechu zamieszanego jest z moimi nawet najlepszymi uczynkami, byłem zmuszony przyznać mu rację.
Chrześcijanin:
Czy nie pomyślałeś sobie, gdy on ci po raz pierwszy oświadczył, że musisz być tak sprawiedliwy, jak ktoś kto nigdy nie zgrzeszył, że takiego człowieka nie ma?
Ufny:
Muszę się przyznać, że najpierw słowa te wydały mi się bardzo dziwne. Gdy jednak nieco więcej porozmawiałem z Wiernym i dłużej byłem w jego towarzystwie, nabrałem całkowitego przekonania, że ma rację.
Chrześcijanin:
A czy zapytałeś, co to był za Mąż, i w jaki sposób mógłbyś przezeń dostąpić usprawiedliwienia?
Ufny:
Tak jest, zapytałem go o to. On mi powiedział, że Mężem tym jest Pan Jezus, który na wieki siedzi po prawicy Bożej (Heb. 10, 12). Dodał też, że muszę być usprawiedliwiony przez Niego, a to przez wiarę w skuteczność tego, co On Sam uczynił w czasie, gdy przebywał na ziemi w ciele, oraz w skuteczność tego, co dla nas wyjednał przez Swoje cierpienia, wisząc na drzewie krzyża (Rzym. 4, 5; Kol. 1, 14; 1 Piotra 1, 19). Zapytałem go potem, w jaki sposób sprawiedliwość człowieka może mieć tak wielką moc, aby innego człowieka usprawiedliwić przed Bogiem? On na to odpowiedział mi, ze Pan Jezus Sam był Wszechmogącym Bogiem, i to, że poniósł śmierć, uczynił nie za Siebie, ale dla mnie i za mnie. Dlatego Jego czyny i ich wartość są zapisane na moje dobro - jeśli tylko w Niego wierzę.
Chrześcijanin:
Co więc wtedy zrobiłeś?
Ufny:
Nie chciałem temu wierzyć, ponieważ myślałem, że mnie Pan Jezus nie będzie chciał zbawić.
Chrześcijanin:
A co ci na to odpowiedział Wierny?
Ufny:
Poradził mi spróbować i zobaczyć, czy tak jest istotnie. Ja jednak odpowiedziałem, że to byłoby zarozumiałością, lecz on mnie zapewnił, że tego w żaden sposób nie można tak nazywać, skoro sam Pan Jezus zaprasza, abym przyszedł (Mat. 11, 28). Dał mi też książkę, napisaną z natchnienia samego Pana Jezusa, aby tym bardziej zachęcić mnie do niego. Odnośnie tej książki oświadczył, że każda litera, czy każdy znak tej Księgi będzie trwać, nawet gdy przeminie już niebo i ziemia (Mat. 5, 18). Gdy go zapytałem, co muszę uczynić, przychodząc do pana, powiedział mi, że muszę na kolanach z całego serca i z całej duszy błagać Ojca, aby mi Go objawił. Zapytałem go też, w jaki sposób mam zanosić prośby moje do Niego. On mi odpowiedział: "Idź, a znajdziesz Go w Przebłagalni, gdzie zawsze można się z Nim spotkać i otrzymać od Niego odpuszczenie grzechów i przebaczenie, którego Pan udziela chętnie wszystkim tym, którzy Doń przychodzą" (2 Mojż. 25, 22). Powiedziałem, że nie wiedziałbym, co powiedzieć, gdy przyjdę, na co poradził mi tak mówić: "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu i spraw, abym mógł poznać Pana Jezusa Chrystusa i uwierzyć Weń. Widzę bowiem, że gdyby nie istniała Jego sprawiedliwość, albo też gdybym nie pokładał wiary w tę sprawiedliwość, zostałbym niechybnie odrzucony przez Niego. Panie, ja słyszałem o tym, że Ty jesteś miłosiernym Bogiem i że ofiarowałeś Syna Twego, Jezusa Chrystusa, aby był Zbawicielem świata. Słyszałem ponadto, że Ty darowałeś Go, i nadal chcesz Go darować, takim biednym grzesznikom, jakim i ja jestem (a jestem nim rzeczywiście). Zechciej więc, Panie, uwielbić się w udzieleniu łaski zbawienia i mojej duszy. Proszę Cię o to w Imieniu Syna Twojego, Jezusa Chrystusa. Amen."
Chrześcijanin:
A czy zrobiłeś tak, jak ci poradził?
Ufny:
Wiele, wiele razy.
Chrześcijanin:
Czy Ojciec objawił ci Syna Swego?
Ufny:
Nie za pierwszym razem, nie za drugim i trzecim, czwartym, piątym, a nawet szóstym razem!
Chrześcijanin:
Co więc uczyniłeś?
Ufny:
Nie wiedziałem właśnie, co robić.
Chrześcijanin:
Czy nie przychodziła ci do serca myśl, aby przestać się modlić?
Ufny:
Nawet setki razy.
Chrześcijanin:
A co było powodem, że jednak modliłeś się dalej?
Ufny:
Wierzyłem, że to, co mi powiedziano, jest prawdą, a mianowicie, że bez sprawiedliwości tegoż Chrystusa cały świat nie pomoże mi, abym został zbawiony. Pomyślałem zatem – jeśli przestanę się modlić, umrę. A więc już nic mi się stać nie może, jak umrzeć przed Tronem łaski. Przyszło mi też na myśl i to słowo: "Jeśli będzie zwlekał, oczekuj Nań, gdyż przyjdzie na pewno, a nie omieszka" (Hab. 2, 3). Tak więc trwałem w modlitwie, aż wreszcie Ojciec objawił mi Swego Syna.
Chrześcijanin:
W jaki sposób to uczynił?
Ufny:
Nie zobaczyłem Go cielesnymi oczami, ale oczami duszy mojej (Ef. 1, 18-19). Stało się to w następujący sposób: pewnego dnia byłem tak smutny - jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Powodem tego było ponowne uświadomienie sobie wielkości i obrzydliwości mojego grzechu. Gdy spodziewałem się już tylko piekła i wiecznej zguby dla mej duszy, naraz wydawało mi się, że zobaczyłem Pana Jezusa, spoglądającego na mnie z Nieba i mówiącego:
Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony (Dz. 16, 31).

Odpowiedziałem jednak: "Panie, jestem wielkim, bardzo wielkim grzesznikiem!" Ale usłyszałem odpowiedź: "Dość ci na łasce mojej!" Wtedy zapytałem: "Ależ Panie, co znaczy wierzyć?" Wreszcie słowa: "kto do Mnie przychodzi - łaknąć nie będzie, a kto wierzy we Mnie, nigdy pragnąć nie będzie" (Jan 6, 35), pomogły mi zrozumieć, że przychodzić a wierzyć, to jedno i to samo. Zrozumiałem, że ten, kto przychodzi, czyli z serca i wszystkich uczuć swoich pragnie zbawienia w Chrystusie, ten prawdziwie wierzy w Chrystusa.

Wówczas łzy stanęły w oczach moich i zapytałem: "Panie, ale czy taki wielki grzesznik jakim ja jestem, może zostać przez Ciebie przyjęty i zbawiony?" i usłyszałem, jak mi odpowiedział: "Tego, który do Mnie przyjdzie, nie odrzucę precz" (Jan 6, 37).

Potem powiedziałem: "Jak mam myśleć o Tobie, gdy przychodzę Panie, abym mógł wierzyć we Ciebie należycie?" Wówczas odpowiedział mi:
"Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników" (1 Tym. 1, 15);
"On jest końcem zakonu ku sprawiedliwości każdego wierzącego" (Rzym. 10, 4);
"Który wydany został dla grzechów naszych, a powstał z martwych dla usprawiedliwienia naszego" (Rzym. 4, 25);
"Który nas umiłował i obmył nas z grzechów naszych krwią Swoją" (Obj. 1, 5);
"On jest pośrednikiem między Bogiem a nami" (1 Tym. 2, 5);
"gdyż żyje na zawsze, aby się wstawiać za nami" (Heb. 7, 25).
To wszystko uprzytomniło mi, że muszę szukać usprawiedliwienia w Jego osobie, a zadośćuczynienia za moje grzechy - w Jego krwi. Tego bowiem, co on uczynił, wykonując prawo Swego Ojca i poddając się karze, stosownie do tego prawa, nie uczynił dla Siebie, lecz dla tego, kto z wdzięcznością przyjmuje to dla swego zbawienia. Wtedy serce moje napełniło się radością, oczy zaszły łzami i zacząłem odczuwać ogromną miłość dla Imienia, ludu i dróg mojego Pana, Jezusa Chrystusa.
Chrześcijanin:
To rzeczywiście było prawdziwe objawienie się Chrystusa twojej duszy! Ale zechciej mi jeszcze jedno tylko powiedzieć – jaki wpływ wywarło to przeżycie na twojego ducha?
Ufny:
Od tej chwili zobaczyłem, że pomimo całej swojej sprawiedliwości, świat znajduje się w stanie potępienia. Zobaczyłem również, że Bóg Ojciec, choć jest sprawiedliwy, to jednak dzięki ofierze Pana Jezusa, może ułaskawić przychodzącego Doń grzesznika. Przeżycie to sprawiło również, że zacząłem się bardzo wstydzić obrzydliwości mego poprzedniego życia. Byłem tak wielce zawstydzony poczuciem mej dotychczasowej ciemnoty. Do tej pory bowiem, żadne przeżycie nie sprawiło w mym sercu tego, bym w sposób równie dobitny ujrzał piękno Jezusa Chrystusa. Dzięki temu umiłowałem również życie świątobliwe, i gorąco odtąd pragnę czynić coś dla honoru i chwały Imienia Pana Jezusa. Tak! Pomyślałem nawet, że gdyby w ciele moim znajdowało się i tysiąc litrów krwi, to chętnie wylałbym ją do ostatniej kropli, dla sprawy mojego Pana!



John Bunyan, Wędrówka Pielgrzyma, wydanie toruńskie, 1994, str. 162-171
Na początek bieżącej strony Literatura Chrześcijańska - strona główna