Aby doznać radości

Któż nie chce być szczęśliwy i doznawać radości? Jednakże radość i poczucie szczęścia są reakcją odzwierciedlającą nasze zrozumienie i postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości. Dane wydarzenie jest interpretowane przez nasz umysł i wywołuje odpowiednią reakcję emocjonalną. Kiedy słyszymy o śmierci kogoś nieznanego, przyjmujemy to raczej obojętnie. Gdy śmierć zabiera kogoś z naszych bliskich, wtedy wywołuje to w nas smutek, gdyż wydarzenie to dotyka nas osobiście. Gdy słyszymy o śmierci tyrana, odczuwamy pewną satysfakcję a nawet radość. Pamiętam reakcje ludzi na śmierć Breżniewa - oficjalny smutek i nieoficjalną radość, za której demonstrowanie niektórzy wylecieli ze studiów. Izajasz opisuje reakcje ludzi na śmierć tyrana, władcy Tyru: "Cały świat odpoczął, odetchnął i wybuchnął radosnym okrzykiem" (Iz 14:7).

Niecodziennie umierają tyrani, a radości potrzebujemy każdego dnia. Czerpiemy ją z różnych wydarzeń przy czym radość jednych nie zawsze jest radością drugich. Kiedy Górnik pokona Legię, wtedy Zabrze świętuje, natomiast Warszawa się smuci. Kiedy jest na odwrót, wtedy reakcje emocjonalne też są odwrotne. Wynik tego meczu może w ogóle nie interesować kibiców w Poznaniu. Kibice idą na mecz, w nadziei, że będą świadkiem zwycięstwa swojej drużyny. Kiedy tak się stanie, to jeszcze długo po meczu rozpamiętują każde kopnięcie piłki przez swoich ulubieńców. Chcą zatrzymać tę radość przy sobie jak najdłużej.

Potrzebujemy radości. Problemem jednakże jest to, co ma być jej źródłem. Czy mają to być okoliczności, czy też baza myślowa (światopogląd) służąca do ich interpretacji. Okoliczności zmieniają się z dnia na dzień. Na wiele z nich nie mamy wpływu. Natomiast światopogląd jest czymś bardziej trwałym i to on decyduje o naszej reakcji na różne wydarzenia.

Dla chrześcijan, niezmienną podstawą do interpretowania otaczającej nas rzeczywistości jest (powinno być) Słowo Boże. Czytamy tam, że Jezus przyszedł, aby dać nam życie, które obfituje w pełnię radości (J 15:11; 17:13).

Słowa o pełni radości wydają się być w sprzeczności wobec wielu innych wypowiedzi Jezusa, gdzie komunikuje swoim naśladowcom, że będą cierpieć, znosić ucisk i prześladowania. Tak więc Jezus zapowiada, że zewnętrzne okoliczności życia chrześcijan mogą być trudne. Zatem radość, której mają doświadczać musi wynikać z czegoś innego, a mianowicie z ich interpretacji. Musi wypływać ze spojrzenia na życie Bożymi oczami. Aby to mogło nastąpić, Słowo Boże musi mieć decydujący wpływ na kształtowanie się naszej sposobu myślenia (Rz 12:2). Oznacza to wysiłek intelektualny związany z poznawaniem i dążeniem do zrozumienia Bożego planu względem ludzkości, który został nam objawiony na kartach Biblii.

Do niektórych rzeczy przywiązujemy zbyt dużą wagę, pomijając te, które mają prawdziwą wartość. Pewnego razu uczniowie Jezusa radowali się z faktu, że mogli wypędzać demony. Jezus kieruje ich oczy na coś ważniejszego: "radujcie się raczej z tego, iż imiona wasze w niebie są zapisane" (Łuk 10:20). Wypędzanie demonów może być bezprawiem, sprzecznym z wolą Boga (Mt 7:22), natomiast zapisanie imienia człowieka w niebie jest czymś trwałym, nieodwracalnym, zatem może być przyczyną trwałej radości.

Trwała radość, niezależna od okoliczności, jest wymieniona jako owoc Ducha Świętego, na drugim miejscu, zaraz po miłości (Gal 5:22). Wyjaśniając uczniom podobieństwo o siewcy, Jezus wymienia rzeczy, które są potrzebne do wydania owocu: słuchać Słowo, przyjąć je szczerym i dobrym sercem, zachować je, zrozumieć i być w nim wytrwałym (Mat 13:23; Mar 4:20; Łuk 8:15).

Tak więc, aby wydać owoc radości, jak również każdy inny owoc, musimy posłuchać co Bóg ma do powiedzenia o naszym życiu, czytać Biblię z postawą: co autor miał na myśli? Musimy szczerym sercem przyjąć i zachować Boży punkt widzenia, czyli wnieść go do swego światopoglądu; z czasem, nie bez wysiłku intelektualnego, przychodzi zrozumienie, dzięki któremu o wiele łatwiej wytrwać wobec przeciwności. Chciałbym szczególnie podkreślić aspekt zrozumienia, który jest wymieniony tylko przy tych, którzy wydali owoc. Można powiedzieć, że bez zrozumienia nie ma duchowego owocu.

Kiedy znajdujemy się w trudnych okolicznościach życiowych, to najchętniej posłużylibyśmy się jakąś czarodziejską różdżką, aby zrobić "hokus, pokus" i usunąć problem. Czasem takim "hokus, pokus" ma być modlitwa. Chcemy doświadczać mocy modlitwy (czytaj: chcemy być postrzegani jako duchowi giganci), aby uzdrawiać, wypędzać demony lub błyskawicznie zmieniać bieg wydarzeń. Rzadko modlimy się: "Panie, czego chcesz mnie nauczyć przez to doświadczenie? Panie, daj mi MOC do wytrwania i przyjęcia postawy, której ode mnie oczekujesz." Kiedy przychodzi choroba, wtedy naturalnie chcielibyśmy się jej jak najprędzej pozbyć. Kiedy choroba ogranicza nasze możliwości poruszania się i przebywania wśród ludzi, zaczynamy marzyć o chwili, kiedy będziemy znowu zdrowi, co będziemy wtedy robić. W marzeniach wychodzimy poza cierpienie, do zdrowia, rzadko zastanawiając się jednak nad tym, czego ono nas uczy w kategoriach wieczności.

Jakiej postawy wobec przeciwności uczy nas nasz Mistrz, Jezus Chrystus? Jego cierpienia były typowymi, których doświadczają ludzie, tylko o wiele bardziej intensywne. Pismo Święte mówi nam, że przez to wszystko, co wycierpiał, Jezus stał się kimś, kto potrafi nam współczuć we wszystkim, co przeżywamy (Hbr 4:15).

Paweł pisze, że "Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" (Rz. 8:28). Celem tego współdziałania jest to, "aby stali się podobni do obrazu Syna Jego" (w.29).

Jeśli w naszej wędrówce przez życie, ma być w nas ukształtowany charakter Chrystusa, to będziemy musieli nauczyć się również współczucia wobec cierpiących, a to oznacza, że najpierw sami musimy przejść przez pewne doświadczenia.

Postawa Jezusa wobec cierpień, których doświadczył jest podsumowana w słowach: "On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego; gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi" (1 P 2:22-23).

Ponadto, Pismo Święte mówi nam, że Jezus wycierpiał to wszystko, ZE WZGLĘDU NA RADOŚĆ, która czekała na niego poza cierpieniem, poza krzyżem.

Tekst, na który się tutaj powołuję, może być kontrowersyjny ze względu na różne tłumaczenia jednego wyrazu. Polskie tłumaczenia oddają ten fragment jako: "zamiast doznać radości," natomiast tłumaczenia angielskie: "aby doznać radości."

"Złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który ABY (zamiast) doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł po prawicy tronu Bożego. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni" (Hbr 12:1-3).

Jeśli przyjmiemy wersję "zamiast doznać radości," to nadajemy jej wydźwięk ascetyczny. Jezus cierpiał, zamiast doznawać radości. Jeśli jednak przyjmiemy wersję: "aby doznać radości, wycierpiał krzyż," wtedy prowadzi nas to do pytania o radość, która czekała na Jezusa poza krzyżem.

Źródłem radości Jezusa nie było cierpienie, lecz jego znaczenie. Wiedział, że przez nie dokonuje dzieła zbawienia ludzkości, że otwiera każdemu człowiekowi drogę do Ojca.

Idąc na krzyż, Jezus patrzył poza krzyż, na ciebie i na mnie. Radował się, że przygotowuje zbawienie dla ciebie i dla mnie, dla wszystkich ludzi na ziemi, choć nie wszyscy mieli je przyjąć. Jeśli odrzucasz dzieło krzyża, wtedy pozbawiasz Jezusa tej radości, którą widział, idąc na krzyż.

Autor listu do Hebrajczyków wzywa czytelników, aby w obliczu cierpień, których doświadczali, patrzyli na Jezusa, aby patrzyli poza cierpienie, a mianowicie na to, co może ono w nich wykonać. Wspomniałem już wcześniej, że cierpienie może uczyć nas współczucia. Poprzez wszystkie okoliczności naszego życia, w tym również przez cierpienia, kształtowany jest w nas charakter Chrystusa, a więc coś, co ma wieczną wartość. (Rz 8:28-29). W cierpieniu ujawnia się nasze zaufanie do Jezusa i nasza lojalność wobec niego. (1 P 1:6).

Mięśnie sportowca rozwijają się poprzez trening, pokonywanie oporów oraz odpowiednie odżywianie. Charakter chrześcijanina rozwija się poprzez pokonywanie przeciwności przy odpowiednim karmieniu się Słowem Boga. Nie widziałem sportowca, który by po kilku treningach, został zakwalifikowany do kadry narodowej. Droga na wyżyny sportu prowadzi przez systematyczny i intensywny trening pod okiem dobrego trenera. Nie widziałem chrześcijanina, który by dojrzałość duchową, osiągnął bez treningu w szkole cierpienia. Droga na wyżyny duchowe prowadzi przez cierpienia i przeciwności.

Nowy Testament jest pełen fragmentów, które prawdziwą wiarę w Jezusa łączą z cierpieniem. "Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć" (Flp 1:29). "Wszyscy, którzy chcą żyć w Chrystusie Jezusie prześladowania znosić będą" (2 Tym 3:12). "Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie" (Łuk 9:23). "Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim" (Łuk 14:27). "Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat" (J 16:33). Nasz Pan zwyciężył! Starajmy się znajdować radość w każdym Jego kroku, który prowadził go do zwycięstwa. To ustrzeże nas przed upadkiem na duchu.

Przytoczone fragmenty uczą nas, że prawdziwa wiara w Chrystusa musi wziąć pod uwagę koszt cierpienia. Jednakże cierpienie chrześcijanina nie jest tylko sztuką dla sztuki. Ono ma swój cel. "Nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiecznej chwały" (2 Kor 4:17). Tak więc poprzez cierpienie Bóg kształtuje w nas coś, co ma wieczną wartość. Możemy zatem patrzeć poza cierpienie i radować się, że jest ono Bożym narzędziem potrzebnym do przygotowania nas do wieczności, którą mamy spędzić z Jezusem, Bogiem Ojcem i ze sobą nawzajem.

"Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, GDY TRZEBA, zasmucani bywacie różnorodnymi doświadczeniami, żeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus" ( 1 P 1:6,7; 4:12-14).

Bóg jest suwerennym Trenerem. On podejmuje decyzje o tym, kiedy i jakie próby mamy przechodzić, jak długo mają one trwać. Jeśli wiemy i rozumiemy, że poprzez wszelkie doświadczenia przygotowuje nas na spotkanie z naszym Zbawicielem, wtedy łatwiej nam przychodzi wykazać się cierpliwością, wytrwałością, pokojem, opanowaniem, łagodnością i radością wobec przeciwności. Weźmy przykład z Jezusa, "który aby doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż."

Czy w przeciwnościach, jakich obecnie doświadczasz, możesz przyjąć postawę, której oczekuje od ciebie Chrystus? - Tak możesz, bo "wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie Jezusie" (Flp 4:13).

Jerzy Marcol 24.02.1995.



Na początek bieżącej strony Literatura Chrześcijańska - strona główna